O bocheńskiej zieleni i miejskiej duszy


Mieszkając w różnych miastach, rozmawiając z ludźmi z wielu zakątków Polski, zawsze nurtował mnie temat różnic. Tych, które zauważmy między jednostkami, ale także tych, które cechują społeczności. Inna jest kuchnia, inny język, odmienne wartości i przywary. W niejednakowy sposób patrzy się na człowieka i jego miejsce w społeczeństwie. I tak w moim subiektywnym odczuciu, Wrocław to miasto, w którym można się zakochać, wnikając w jego strukturę i jest to miłość trwała i odwzajemniona. Białystok jest miastem nowoczesnym, a jednocześnie szanującym spokój i bliskie relacje. Kraków to dla mnie niewątpliwie miasto indywidualistów. A jaka jest Bochnia?

Mieszkam tu od kilku lat, a mimo to sformułowanie jednoznacznej definicji jest wyjątkowo trudne. Mamy tu bogatą górniczą historię, ale też nowoczesną hutę, piękne lasy i zabetonowany rynek. Wiele sprzeczności. A jakie jest podejście do mieszkańca? Czy rodowitego, czy napływowego jak ja? Bardzo bym chciała wierzyć w to, że nie jestem tylko składową liczby ludności na Wikipedii i punktem do poboru podatku dochodowego. Chciałabym być aktywnym członkiem społeczności, którego zdanie ma wpływ na wspólne kształtowanie rzeczywistości. Myślę, że każdy z nas tego by chciał. Empatii i szacunku.

Dlatego też po wstąpieniu w szeregi stowarzyszenia Reaktor B7 postanowiłam działać. W połowie czerwca złożyliśmy wniosek do Budżetu Obywatelskiego. Razem stworzyliśmy projekt, który ma przywrócić bochniakom wiarę w to, że naszym mieście można coś zmienić. Nawet drobnymi kroczkami. Projekt „Zieleń na Rynku” polega na stworzeniu systemu pergoli z pnączami, które zapewnią odpowiednie zacienienie i dadzą namiastkę bliskości natury. Punkty, w których będzie można odpocząć wracając z zakupów, schronić się przed upalnym słońcem i rozkoszować się zapachem kwitnących kwiatów.

Chcemy dowieść, że w Bochni można naprawiać błędy. A błędem na pewno było stworzenie wysypy ciepła w centrum naszego miasta. Mówię tu o pięknym, lecz nie przystającym do czasów kryzysu klimatycznego Rynku. Projekt nie jest rewolucją. Rewolucja wymagałaby nakładów, które w Budżecie Obywatelskim nie są wystarczające, ale także rezygnacji z gwarancji na prace wykonane w Rynku, na której utratę Miasto nie może sobie pozwolić. Chcemy umożliwić podziwianie naszego miasta nawet w upalne dni. My, Reaktor B7, zrobiliśmy co w naszej mocy. Teraz pora na Ciebie. We wrześniu po rozpatrzeniu wniosków przez Urząd Miasta odbędzie się głosowanie. Niech wybór tego projektu będzie symbolem, orzeczeniem woli: tak, my bochnianie chcemy zieleni, chcemy natury w naszym życiu.

Pokładam ogromną nadzieję w tym, że głos Mieszkańców będzie usłyszany. Bo czym jest miasto bez swoich mieszkańców? Tylko pustymi konstrukcjami bez duszy. Nie chcę, żeby to właśnie wyróżniało Bochnię.

Natalia Kadyszewska